Dear World: I'm coming!: Berlin chilling

piątek, 22 listopada 2013

Berlin chilling


Kolejna osobistość, która nie dała mi w nocy spać (chrapanie my love), na dodatek Petr ucieka z Berlina, bo rusza dalej w drogę. Cóż, taka kolej rzeczy. Przyjechał Forf (Justyna) więc plan na ten dzień zakładał typowo babskie czynności i pełen chillout :) Podróżowanie po Berlinie po dwóch dniach nie stanowi już jak się okazało wielkiego problemu, bo mimo remontów/awarii zawsze udało mi się jakoś dotrzeć na miejsce. Z drinem w butelce, bez pośpiechu, bez spiny... Uwielbiam takie dni. Trochę zwiedzania, zakupy,  naładowane cukrem donuty z Dunkin Donuts (w Polsce donutowa sieciówka próbowała podbić Warszawę, niestety nie wyszło) łażenie i  ostatecznie leżing w parku z piwkiem. Jeju, jak ja uwielbiam ten widok! Masa ludzi na trawniku, piwkowanie na pełnym legalu, pan mieszkający na kocyku w parku podchodzący do ludzi w celu pozbierania pustych butelek/puszek... Ekologicznie. Mimo tego cały czas w myśli zadawałam sobie pytania: co ja tu robię? co mi strzeliło do głowy??? 

Wieczorem (dla odmiany) również wyszłyśmy w celach dość wiadomych. Chciałyśmy dotrzeć do klubu/pubu gdzie siedzi się na kiblach - tym razem mapa zwiodła, intuicja również i skończyłyśmy w parku  w środku miasta :) z piwkiem, chipsami octowymi i fritz colą.  Z ciekawostek: dowiedziałyśmy się od pewnych młodych Niemców, iż język polski jest TWARDY (co Ci Niemcy mają w głowach?!?) Jak wiadomo - mimo posiadania mapy dość łatwo się zgubić więc zabłądziłam wracając do domu (okazało się, że tego fragmentu miasta mapa już nie obejmowała...).W końcu spotkałam na swej drodzę istotę żywą (nie mówiąc o setkach myszy, które widziałam po drodze). Los chciał żeby był to czarny mężczyzna o podejrzanym wyglądzie - na szczęście okazał się kochany i pomógł mi jak tylko potrafil. Dotarłam do hostelu, padłam, zasnęłam w minutę.

Another person who made my night (love snoring), in addition Petr escapes from Berlin, he moves on the road. Well, thats the way things are. My friend came so plan for that day assumed a typical womanly activities and obviously  full chill out :) Travelling to Berlin after two days is no longer a problem, because despite repairs/failures always managed somehow get any place i wanted to. We met at the bus stop took coctail in the bottle, with no hurry, no stress... I love that kind of days. A little sightseeing, shopping, loaded with sugar donuts from Dunkin Donuts (in Poland tried to conquer Warsaw, unfortunately did not work out) legwork and finally lying in the park with a cold german beer. Yeah, how I love this view! A lot of people on the lawn, fully legal drinking, many guys who live on a blanket in the park approaching the people to collect empty bottles/cans ... Ecologically.  Despite this all the time I was asking myself in my head: what am I doing here? What I popped to mind?

 In the evening (for a change), also went out for the purposes fairly obvious. The plan was to reach out to a club/pub where people are sitting on the toilets - this time map deceived , intuition well and we finished in a park in the middle of town :) of course not alone: with a beer, vinegar chips and fritz cola. What is interesting: we heard from some young Germans that Polish is HARSH (which you Germans have in their heads ?!?) As you know - despite having maps quite easy to get lost so I got lost coming home (it turned out that this part of the city map no longer included...). Finally I met somewhere on my way living creature (not to mention hundreds of mice that I saw on the way). As fate would have it to be a black man with a suspicious appearance - fortunately turned out to be very nice and helped me as he could. I got to the hostel, fellt asleep in 1 minute .


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz