Dear World: I'm coming!: Los Madritos

środa, 22 stycznia 2014

Los Madritos



 
Temperatura za dnia NIECO różni się od tej w nocy -> 38 stopni w cieniu, eee, jak żyć panie premierze? Jak żyć?!? Zaczęłam z grubej rury, przeszłam całe centrum (nie będę wymieniać co widziałam -> od tego są zdjęcia i mapy... cholera, właśnie zauważyłam, że miasta mi się mylą!!!) Zjadłam loda w macu, kupiłam churrosy (dostałam 2 gratis hihihi, po "znajomości") i... gubiąc się dostałam się jakoś na Pacifike ale oczywiście wysiadłam na innym przystanku więc nie miałam pojęcia gdzie jestem :D Wilby przyszedł mi na ratunek. 


W taki upał wydawałoby się, że jedynym dobrym pomysłem jest wskoczenie w kostium i wymarsz na przydomowy basen <3 Tak też zrobiliśmy, cudowna sprawa! Do tego doszła sangria z lodem w termosie, pełen chill! (kto pływa szybciej i lepiej, no ktooo? :D). Po przebywaniu w wodzie - wiadomo - przyszła pora na obiad. Smażone banany plus jakiś dziwny, fajny ser z Dominikany :) Sangrię niestety wykończyłam zanim zaczęliśmy jeść. Po powrocie do domu trzeba będzie mnie wtaczać, wkulać... masakra. 


Już jutro Barcelonka. Niestety, tym razem nie udało mi ogarnąć czegoś na couchsurfingu więc ostatecznie ostatecznie wynalazłam jakiś hostel. Tego dnia jakoś dziwnie zatęskniłam za domem - w końcu to był już jeden z mych przystanków w drodze powrotnej. Myśl: co będzie jak już wrócę do Polski???



ENG version :)

The temperature during the day was SLIGHTLY different from that in the night - > 38 degrees in the shade, ummmm how to live? How to live?!? I  went through the entire city (I won't replace what I saw -> since there are pictures and maps.. damn, I just noticed that I started to mix up cities! ) I ate some ice cream, bought some churros (got 2 free hihihi) an got lost somehow on Pacifika because of course I went out at a different stop so I had no idea where am I :D Wilby rescued me.


In this heat, it would appear that the only good idea is jumping in bikini and jump in
pool on backyard  <3 So we did that, a wonderful thing! There  was also sangria with ice in a thermos, just chill ! (Who swims faster and better, whooo ? :D). After being in the water - you know - it's time for dinner. Fried bananas plus a strange but cool cheese from the Dominican Republic :) I unfortunately finished Sangria  before we started to eat. After returning home everybody will have to "roll" me upstairs... Massacre.


Tomorrow Barcelona. Unfortunately, this time I couldn't comprehend something on couchsurfing so finally found a nice hostel. On this day, strangely I missed home - it was already one of my stops on the way back. And inside my head thought: what I'm going to do when I'll get back to Poland?


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz