Dear World: I'm coming!: Capitol of Catalunya

niedziela, 26 stycznia 2014

Capitol of Catalunya




620km. Po raz kolejny mam więcej szczęścia niż rozumku (przynajmniej częściowo, tak mi się wydaje biorąc pod uwagę cały dzień, właściwie jego przebieg). Ok. 8-9 byłam już na "miejscówce" z hitchwiki. Rekomendowana przez wielu więc myślałam, że wydostanie się z miasta to kwestia 1-2h max. Piaskiem po oczach! Spędziłam tam 3h, w międzyczasie ktoś na mnie trąbił, ktoś machał, policja zagadała kim jestem i co robię, zdarzyłam zjeść prawie całodniowy prowiant. Zatrzymał się samochód - w środku uśmiechnięty czarnoskóry pan ok. 30tki. Myślę sobie: super! W końcu się stąd wydostanę. Reasumując: szkoda gadać. 


Wywiózł mnie w miejsce gdzie owszem była autostrada ale obok niespodziewanie biegła inna trzypasmowa ekspresówka więc szanse na złapanie czegokolwiek zerowe. PORAŻKA! Chciał mi dać pieniądze, iść na  imprezę... Fuuuuj - jak najdalej od tego wozu! Nie wiedziałam co zrobić. Zabookowałam wczoraj hostel więc logiczne, że chciałam dojechać do celu na czas żeby nie stracić rezerwacji itp. W przypływie desperacji zadzwoniłam do brata żeby poszukał mi busa, zwątpiłam kompletnie. 

Znalazłam podmiejski autobus do Guadelaraji - w sumie daleko szukać nie musiałam, przystanek był tuż obok trasy na której mnie zostawiono. Po godzinie byłam na miejscu. Spacer, spacer i łapanka na podjeździe na autostradę (swoją drogą dość słabe miejsce, a tam idiotka z plecakiem przebiegająca przez ulicę co 10 minut). Zatrzymał się pan Bułgar z mamą siedzącą z tyłu - zostawili mnie na stacji benzynowej, jakieś 30 km dalej. Szybki ogar i... 2 minuty oczekiwania. 

 
Co się stało? Chciałam dojechać do miasta, które znajdowało się w połowie drogi (Zaragoza), a zatrzymało się dwóch Hiszpanów (dzięki Alejandro!!!), którzy jechali wprost do Barcelonki. Dostałam lizaka, przespałam się na plecaku, miałam małe problemy z komunikacją. Podróż trwała i trwała... grunt, że prowadziła prosto do celu! :) Po chwili oczekiwania (wyładunek sprzętów - panowie wracali ze służbowego wyjazdu) zostałam odstawiona na podmiejski pociąg/tramwaj? COŚ :) 15 minut i znalazłam się w samym sercu miasta... bez mapy! 

Błąkałam się przez duszne, długie tunele pomiędzy przystankami. Czemu nikt nie wpadł na pomysł zamontowania tam klimy???  Hostel Casa Gracia w miejscu idealnym, a w recepcji - Polka. Jak mało człowiekowi czasem brakuje do szczęścia :) Miałam mieszkać w pokoju 8 osobowym, a dostałam 3 osobówkę.  Poszłam zjeść kolację w hostelu, trafiłam na tapas night i sangrię... do oporu! Zasnęła jak bobas. Oczywiście na najwyższym łóżku.




ENG version :)

620 km. Once again I had more luck than brain (taking into account the whole day). Approx. around 8-9 I was already on the spot from hitchwiki. It was recommended by many so I thought that getting out from the city is a matter of 1 -2h max. Sand into my eyes! I spent 3 hours there, in the meantime someone at me trumpeted, someone waved, police spoke who I am and what I'm doing, I ate almost everything what supposed to be my food for whole day. Car stopped, inside smiling black guy about 30. I think to myself : WOW! I will get out from that plasce. To sum up: no comment.

 
He picked me up me to the place which was indeed next to highway but ran another 3 lanes road so  zero chance to catch anything at such speeds. DEFEAT! He wanted to give me some money and go to party... WTF?!?! - as far away from this car! I didn't know what to do, I booked hostel yesterday so I wanted to get to my destination on time. In a fit of desperation  I called my brother to sought bus, doubted completely.  

I found a suburban bus to Guadelaraja - in total I did not have far to look, stop was right next to the route this  ^%$#@ left me. After an hour I was on the spot. Walking, walking and round-up the driveway to the highway (by the way hard place, idiot with huge backpack running through the street every 10 minutes). Bulgarian with his mom sitting in the backseat stopped  and left me on gas station 30 km away. Quick hound and... 2 minutes of waiting.



What happened? I wanted to get to the city, which was in the middle of the road (Zaragoza)  and  two Spanish guys stopped (thanks Alejandro ! ) gave me a ride straight to Barcelona. I got a lollipop,  slept on the backpack,  had a little trouble with communication. The trip lasted and lasted... ground that led straight to the point! :) After a short wait (unloading equipment - gentlemen returned from an official trip) Alejandro took me to a suburban train / tram ? SOMETHING  station :) 15 minutes and I found myself in the heart of Barcelona... without a map! Challenge.

I wandered through the stuffy, long tunnels between metro stops. Why no one had the idea to mount the air-con there?!? Are you kidding me? Hostel Casa Gracia in an ideal localization and in the reception - Pole. How small thins can sometimes give some happiness :) I supposed to get plane in a dorm room for 8 people and I did big eyes because I founf myself in romm for just 3. Luck? I went to eat dinner at the hostel, I found a tapas and sangria night all the way! She fell asleep like a little baby. Of course, the best bed, on the top.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz