Dear World: I'm coming!: Chiang Mai

sobota, 17 stycznia 2015

Chiang Mai


English version under the polish one ;)

Mój pierwszy dzień w tym pięknym mieście nie był najlepszym w mym życiu, spędziłam go... na komisariacie policji. Ale od początku. 

Bilet kupiłam w pierwszym lepszym miejscu w Bangkoku i zapłaciłam 650bht (65zł). Wyrzucili nas gdzieś na przedmieściach, gdzie czekał na nas ,,lewy" tuk tuk, który oczywiście musieliśmy dodatkowo opłacić (może z 50bht - 5zł). Zawieźli mnie o 5 do hostelu, gdzie przywitała mnie grupa ludzi, która właśnie dobijała się resztką whisky. Mogłam się dostać do pokoju jakoś po 10 więc spałam na drewnianej ławce i czekałam. Gdy już się w nim znalazłam przegrzebywałam swoje rzeczy... a dolarków, które później chciałam wymienić na bahty nie było.


Niestety, busiarze mają swoje paskudne sposoby i "zabrali" Katarzynie całą gotówkę podczas nocnej podróży z Bangkoku do Chiang Mai. Ku przestrodze (punkt 12sty) w poście 20 rzeczy, które musisz wiedzieć o Tajlandii / 20 things you need to know about Thailand. Sytuacja zakończyła się w sposób zaskakujący - policja dogadała się jakoś z firmą i oddali mi część pieniędzy. Cóż... lepsze to niż nic :) Wyznałam im miłość (dosłownie) i kupiłam torbę słodyczy (wiecie, że ciężko kupić tam normalną czekoladę, o czekoladkach nie wspominając? Absurd! :D).


Chiang Mai. Kolejne względnie duże miasto w Tajlandii ale zupełnie inne i spokojniejsze od Bangkoku. Może dlatego, że tam żyje około 250 tysięcy ludności, a w stolicy bagatela 10 milionów(!!!). Polubiłam Chiang Mai, bo jak tu nie polubić centrum otoczonego kanałami (ha, nawet nos mnie po spacerze nie bolał ze smrodu) i kawałkami starego muru. Z wspaniałym nocnym marketem (nie jednym z resztą!). Tutaj też spałam w jednym z fajniejszych hosteli podczas całego wypadu. Julie's Guesthouse (bo tak się zwał) był pełen ludzi i mam cholernego farta, że załapałam się na ostatnie wolne miejsce (jedynka za 15zł, hihi).


Ok, wszystko fajnie ale co tam robić?


  • Połazić od świątyni do świątyni. Tylu nie obskoczyłam nawet w Bangkoku :) Opcji na zwiedzanie jest kilka: albo wypożyczcie rower, skuter albo zróbcie to na piechotę - co wybrałam ja. Wymęczyłam się jak cholera ale warto było. Szczególnie warto się wybrać do świątyni Wat Phrathat Doi Suthep. Najłatwiej dojechać do zoo zwykłym tuk-tukiem i przesiąść się do innego czerwonego buso-tuk-tuka za 80bht w dwie strony (8zł). 


  • Zgubić się... zawsze najlepsze czai się za rogiem za który nie planujemy zajrzeć.

 
  • Iść na zakupy :) To istny raj! Warto wcześniej sprawdzić jaki nocny market jest najbliżej. Nocą jest najchłodniej więc analogicznie wszędzie jest pełno ludzi i najwięcej stoisk z bibelotami, jedzeniem, że tak powiem: czego dusza zapragnie! 
  •  
 

  • Wybrać się na 1,2 lub 3-dniowy trekking. O swoim jednodniowym pisałam TUTAJ
  • Gdy już macie dość miasta i skuter: podobno dookoła są super wodospady!
  • Tutaj też obchodzonych jest wiele festiwali, sprawdzajcie kalendarze!



ENG version


My first day in this beautiful city wasn't the best one because I spent it... on the police station. But let's  start from the beggining.

I bought my bus ticket in the first better place in Bangkok and I paid 650bht (15,15 euro). They threw us somewhere in the suburbs, where some tuk tuk was already waiting for us. Of course we had to pay extra (maybe 50bht - 1,20€). They took me to the hostel. It was maybe 5am and some people had after party with the rest of whiskey. I could get into the room after 10 am so I slept on a bench and waited. Once I get there, I was trying to find something in my backpack and noticet that dollars dissapeared.

Funny wall  :D Every room has own notebook, if you are taking beer from fridge - write it down instead of paying - you can do it later!

Unfortunately, bus drivers have their nasty ideas and "took"  all my cash during overnight journey from Bangkok to Chiang Mai. As a warning (12th point) in the post 20 things you need to know about Thailand. The situation ended in a surprising way - Police teamed up somehow with the company and gave me back some part of money. Well... better than nothing :) I confessed my love to police (literally) and I bought a bag of sweets (Do you know that it's immposible to buy there normal chocolate, not mention about box of chocolates? Disaster! :D).


Chiang Mai. Another relatively large city in Thailand but completely different and quieter from Bangkok. Maybe it's because about 250 thousands of people live  there and in the capital 10 million (!!!). I really like Chiang Mai because how can you not to fall in love with the center surrounded by channels (surprisingly with pretty cool water, I mean - my nose didn't hurt after a walk bacause of smell), and pieces of the old wall. With a great night market (not one of the rest!). Here I also slept in one of the best hostels throughout the trip. Julie's Guesthouse was full of people and I'm damn lucky that I got it on the last free space (single for 4euro, ha!).


Ok, everything is good but what is there to do?  

  • Saunter from temple to temple. SI saw here more then even in Bangkok :) There are few option of way to explore: bike, scooter or do it on foot - I choose the last one. After all was tired like hell but it was worth it. The best one was Wat Phrathat Doi Suthep. The easiest way to get there is to get to the zoo tuk tuk and change to another red bus- tuk-tuk for 80bht in two directions (2euro).

 

  • Get lost... always the best things are waiting around the corner. Especially if are planning to turn back.

 

  • Go for a shopping :) It is a real paradise! It is worth checking which night market is opened and close. Nights are bit cooler so city is full of people, stands with trinkets, food. Whatever you want!
  

  • Go for a 1,2 or 3-days trekking. I wrote about mine HERE
  • Once you have enough of the city and scooter: apparently around there are great waterfalls!
  • There are so many interesting festivals out there! Check calendar before coming to Chiang Mai :)
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz