Dear World: I'm coming!: Georgia, oh Georgia!

sobota, 26 lipca 2014

Georgia, oh Georgia!


Do wyjazdu coraz bliżej, żegnam się powoli z Poznaniem, z ludźmi, wszystkim. 5 lat w jednym miejscu to jednak kawał czasu, całe mnóstwo wspomnień... Nie wiem JAK stąd wyjadę, to będzie jedna z trudniejszych rzeczy w tym roku z jakimi będę musiała się zmierzyć. Choć wiem, że będę tu wracać to jednak nie jest to równoznaczne z mieszkaniem. Tak również nieco z sentymentu wracam czasem myślami do Gruzji i Armenii, to był cudowny wypad!


Gruzja choć wydawałoby się, że jest ciut niedostępna aktualnie jest coraz bardziej modnym krajem. Promowanym chociażby przez Mullerów czy Pakosińską, ponadto przeloty z Polski można kupić za psie pieniądze co skutkuje zatrzęsieniem polskich turystów. Częściowo Gruzja już nie jest tą Gruzją, którą ja poznałam (porównując historie ludzi, którzy odwiedzili ją względnie niedawno). Skojarzenia? Najlepsze wino pod słońcem, soczyste i kolorowe owoce, zapachy, pyszne jedzenie, tradycja,  uśmiechnięci ludzie i ogromne zróżnicowanie wewnątrz kraju. Góry? Są! Kaukaz, Kazbek - widoki były przepiękne! Morze? Również jak najbardziej, Batumi mimo kamienistej plaży jest całkiem spoko kurortem, choć zupełnie w innym stylu niż Ustronie czy Jastarnia. 

Wyjazd był w pewnym sensie wymianą międzyuczelnianą. My najpierw gościliśmy w Polsce 14 osobową grupę gruzińską, potem przyszła kolej na nas. Nie pamiętam ile kosztowały wówczas loty i cały wyjazd ale w tym momencie można dorwać przelot nawet za 100/200 zł w dwie strony. 


Przez 13 dni (11.09-24.09) obwożono nas marszrutkami po kraju, nie musieliśmy się tak naprawdę o nic praktycznie martwić, przyjechaliśmy na tzw. ,,gotowe". Jeszcze dwa lata temu nie był to typowy kierunek wypadowy więc wszyscy znajomi robili wielkie oczy, bo przecież nie tak dawno toczyła się tam wojna. 


Nasza trasa prezentowała się tak: Tbilisi, Kachetia (Singhaghi), Borjomi, Gori, Kazbegi, Adjara (Mtriala National Park), Abastumani, armeński Erewan :), Mtskheta, Kutaisi, Vardzia, Grigoleti, Batumi, Tbilisi.



ENG version :)

Closer and closer to my depature, slowly saying goodbye to my lovely city Poznań, to the people, to everything. Five years in one place is a long time, however, a whole lot of memories ... I do not know HOW I'm gonna leave this place, it will be one of the most difficult things this year. Although I know that I will come back here, however is not synonymous with the dwelling. Sentimental thoughts today, cause sometimes Georgia and Armenia comes back to my head, it was a wonderful tour!



Georgia would seem to be kinda currently available but nowadays is becoming more and more fashionable country. Promoted even by Müllers and Pakosińska, moreover departing from Poland can be bought for a pittance which results in numerous Polish tourists. Partially Georgia is no longer that Georgia which I visited (comparing stories of people who arrived relatively recently). Associations? The best wine under the sun, juicy and colorful fruits, scents, delicious food, traditions, smiling people and a huge diversity within the country. Mountains? They are! Caucasus, Kazbek - the views were spectacular! Sea? Also, Batumi despite a rocky beach resort is pretty cool in quite different style than polish seaside like Ustronie Jastarnia. 


 
The trip was kind of universyty exchange. Rirstly group 
of Georgians visited us in Poland, then we go to visit them. I do not remember how much the flight cost and the whole trip but at this point you can grab even tickets for 100/200 (around 50 euros).

For 13 days (11.09-24.09) we travelled around the country in old vansed. Did not have to really worry about anything practically, we arrived at the so-called. ,, ready". Just two years ago it was not the typical direction so all your friends had doing big eyes, because not so long ago fought a war there.


 
Our route presented itself as Tbilisi, Kakheti (Singhaghi), Borjomi, Gori, Kazbegi, Adjara (Mtriala National Park), Abastumani, Armenian Yerevan :), Mtskheta, Kutaisi, Vardzia, Grigoleti, Batumi, Tbilisi.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz