Dear World: I'm coming!: Way to Luang Prabang vol 1

niedziela, 3 maja 2015

Way to Luang Prabang vol 1



English version below polish :)

3 dni i dwie noce - właściwie 3 noce, w tym jedna połowicznie spędzona w ciasnym mini-busie (jak widać na poniższym obrazku - trochę im się skłamało) tyle trwała podróż z Pai do Luang Prabang. Za przejazdy plus jeden nocleg (w Chiang Khong) zapłaciłam 1750bht (ok. 175zł ), za drugi (w Pak Beng) trzeba było wyłożyć pieniądze ze swojej kieszeni. Około 18.30 wyruszyliśmy z Pai, o 1-wszej w nocy dotarliśmy do Chiang Khong. 

Czy da się inaczej? Taniej? Da ;) Ale nie wszystkim chce się kombinować, czasem się wręcz w niektórych przypadkach nie opłaca, więcej info znajdziecie TUTAJ. Krok po kroczku.


Szczerze? Minibusy są strasznie męczące. Wydaje się, że siedzenie na tyłku przez kilka godzin to nic takiego, można odpocząć, odespać ale... nic bardziej mylnego. Nie dość, że są ciasne (wysokie osoby, bądź długonogie łanie mają przechlapane) to jeszcze trzęsie w nich jak cholera. Nie dziwne, że ludzie faszerowali się na podróż Valium (dostępne w każdej aptece w Tajlandii czy Laosie - bez recepty), rozpijali butelkę taniej whiskey albo brali leki na chorobę lokomocyjną dostępne nawet w spożywczaku (Dramamine, dimenhydrinat, 2 złote za jakieś 10 tabletek) - dzięki temu odkryciu przespałam każdą nocną podróż autobusem, mimo średnich warunków do spania. Ćpuństwo, inaczej nie da się tego nazwać.


W Chiang Khong rozrzucono cały minibus do pokojów 2-osobowych (kto miał farta i swój pokój? :D). O poranku śniadanko, wypełnianie świstków potrzebnych do uzyskania wizy na granicy, robienie zdjęć (jakieś 5zł za 4szt - niektórzy byli ciut średnio przygotowani, a ja nadgorliwa :D miałam zapas zdjęć na 3 lata...). Załadowano nas i plecaki do auta po czym zawieziono na granicę (przejście w Houay Xay). Tam podchodzenie do okienka, znowu papierki, 25$/30$ w kieszeni mniej i czekanie. Człowiek czekając na coś cały czas uczy się szybko cierpliwości :D Polecam Azję - jeżeli komuś jej stale brakuje.

Przekroczyliśmy granicę, jedziemy nad Mekong. Czas na "część właściwą" podróży do Luang Prabang. Zdjęcia z 24 września zaginęły, skończyło się robienie zdjęć smartphonem - umarł, nadeszła era zdjęć z tableta - małe "Shire" w dowodzie, że nie wyszło to nikomu na złe ;)


ENG version :)

Three days and two nights - actually 3 nights, including one partially spent in a cramped mini-bus (as you can see on the first picture at the beggining of post they are preety little liers) that's how long took getting from Pai to Luang Prabang in Laos. For transport and one night stay (in Chiang Khong) I paid 1750bht (approx. 53$ ), for the second hostel (in Pak Beng) need to pay by myself. We left Pai around 18.30 and about 1 a.m. at night we arrived to Chaing Khong.

Can you get there without booking a trip? Is that easier? Cheaper? Well, it's possible - but sometimes it's just not worth to contrive everything. All depends ;) Pai - Luang Prabang "Step by step"
 
Honestly? These minibuses are terribly tiring. It seems that sitting on butt for a few hours is nothing, that you can relax, sleep but... it's a little bullshit. Not only that they are tight (a tall person, or long-legged girls are screwed) also inside it shakes like hell. No wonder that people preparing themselves for travel taking Valium (available in every pharmacy in Thailand or Laos - without a prescription), drinking a bottle of cheap whiskey or taking medication for travel sickness which you can get even in the grocery store (Dramamine, around 0,5$ for 10 tablets) - thanks to this discovery I slept every night while being in a bus, despite the average conditions for sleeping. Junkie - can't name it in a different way.


Moje magiczne tablety! / My magic tabs!

In Chiang Khong they sent us to double rooms (who was lucky and had own room? :D). In the morning had small breakfast, filling some papers required to get a visa at the border, taking pictures for some little money (some people were bit less prepared as they should be, and I was overzealous, I had pictures for 3 years...). Together with backpacks we were loaded into the car and then driven to the border (crossing in Houay Xay). Small window, again some papers, $25/$30 less in pocket and waiting, again. Discover of the year: man waiting for something constantly learning patience :D I would recommend going to Asia - when someone has lack of it.

"Biurokracja" na granicy. / Paperwork on the border.

We crossed the border and going over the Mekong. Time for a "right part" trip to Luang Prabang. Photos from 24th of September were lost, ended up taking pictures using my smartphone - it died,  time for photos took with using my tablet (I know, that's kinda weird). Ciao!



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz