Dear World: I'm coming!: Montpellier - Geneve

czwartek, 19 czerwca 2014

Montpellier - Geneve



Pobudka była  eee... dość ciężka, nie skłamałabym pisząc, że nawet podchodziła pod traumatyczną. Wstałam z betonu, trochę obolała, cała w piasku z postanowieniem, że trzeba się wykąpać! Wróciłam skurczona, ze szczękościskiem - jednak prysznic na plaży plus wiatr to najgorsze połączenie. Mój ,,plan" zakładał ciut inną trasę. Myślałam o Lyonie (muszę tam kiedyś wrócić!) ale D. mnie przekonał do Genewy.

 
Złapaliśmy stopa i dojechaliśmy na jakąś pętlę (do której chcieliśmy się de facto dostać tramwajem - poszczęściło nam się!). Stacja benzynowa przy ulicy dość szybkiego ruchu. Zatrzymał się pan, w dość poczciwym wieku w jeszcze bardziej poczciwym samochodzie - taśma izolacyjna na suficie i liczniki, które pokazywały bez zmian - 0. Jak się okazało jego gust muzyczny był równie sędziwy - muzyka klasyczna (przeciwko, której broń boże nic nie mam!) której tempo nadawało się tylko do spania - zrobiliśmy najgorszą możliwą rzecz, którą może zrobić autostopowicz: zasnęliśmy jak susły. 

Zostaliśmy na jakiejś stacji benzynowej, zatrzymała się babeczka, która (w ramach ciekawostki) jadła na lunch jajka z chipsami (eee?). Wyrzuciła nas w centrum Lyonu, w deszczu, bez mapy i informacji co dalej. Na domiar złego całe miasto okazało się, że jest rozkopane i wszędzie poustawiali znaki z możliwymi objazdami. Mokliśmy spacerując, szukając kogokolwiek, kto nam choć trochę podpowie. Przyćpany nieco pan na przystanku autobusowym nie pomógł, reszta mówiła, że do autostrady kawałek. Więc dalej, przed siebie.


Dotarliśmy w końcu do jakiejś stacji benzynowej, choć nadal nie przy autostradzie. Akcja "zaczep człowieka": w toku. Jedna babka najpierw nam odmówiła, ale potem chyba postanowiła się zlitować i zmieniła zdanie :) podwiozła nas jakieś 40 km <3 Zaczęły się schody. Zjedliśmy coś, dalej padało, wypiłam czekoladę, dalej padało. Łapanie stopa przez ok. 3h nie sprawia już takiej frajdy, definitywnie.

W końcu! Zgarnął na jakiś typek z dziewczyną! BMW, napęd na tył, 140km/h deszcz i kręte drogi przez góry. AMEN. Przekroczyliśmy granicę! W Genewie nadal deszcz, wyszliśmy z auta - właściwie wybiegliśmy - i oczywiście skończyliśmy w ulubionym miejsc z wifi - McDonald nigdy nie rozczarowuje pod tym względem :D



Oczywiście zapomnieliśmy o tym, że tu nie ma euro, a ceny cóż... trzeba przyznać KOSMOS. Miałam dość tego dnia, czułam, że jak nie wysuszę rzeczy i plecaka zgniję i będę śmierdzącą padliną. Zarezerwowałam na szybkości hostel, najdroższy w mej karierze - 35 euro za miejsce w 8 os. pokoju (tak, ten był NAJTAŃSZY!). Jutro uciekamy do Monachium, no future z takimi cenami :D
D. pojechał na lotnisko i miał mega farta, bo okazało się, że wybitnie nie zamknęli go na noc jak to mają w zwyczaju. 

W hostelu, jak to w hostelu - piętrowe łóżka, miks kulturowy, dużo Azjatek. Prysznic chyba brałam przez 40 minut (kto wymyślił w hostelu prysznice "na przycisk" - irytacja) musiałam w końcu nadrobić za 3 dni! Obwiesiłam praniem prawie cały pokój. Oby jutro nie padało, bo ponczo wylądowało w koszu (sprawdzajcie na przyszłość co kupujecie - moje foliowe wdzianko okazało się mieć krótkie rękawy) super ochrona przed deszczem, polecam!




ENG version! :)

Waking up was eee... quite heavy, I'd be lying not saying that even approached the traumatic. I got up from the concrete, a little sore, the whole in the sand with the decision that just need to take a shower! I came back  to tent shaking with lockjaw. Shower on the beach plus the wind is the worst combination ever! My "plan" assumed slightly different route. Thought about Lyon (I have to go back there one day!) But D. convinced me to reach Geneva today.

We get a ride and arrived on a loop (we wanted to get there by tram - luck!). Gas Station. Street with big traffic. Suddenly man
in a rather pretentious age stopped in even more pretentious car - duct tape on the ceiling and counters that showed with no change - 0. As it turned out his taste in music was as old - classical music (against which I have nothing!) whose rate is operable only for sleeping - we did the worst possible thing we can do while hitchhiking: fell asleep as gophers.

 
We woke up at some gas station, an lady stopped and (in the context of interest) she startes to eat for lunch eggs with chips (wtf?!?). She threw us in the center of Lyon, in the rain, without a map and further information, to make matters worse the whole city was dug up and there were detours everywhere. Walking in the heavy rain, looking for anyone who will tell us a little bit more. Guy on heavy drugs at the bus stop did not help, and the rest said that the highway is far away. Nice people.

That's what I missed. Damn. Tyrion would love it! :D
 
We finally reached the gas station, but still not on the highway. Action "hook man" in progress. One lady firstly refused but then changed her mind :) She gave us
40 km ride <3 "stairs begun". We ate something, the rain continued, I drank the chocolate, the rain continued. Catch rate by approximately 3h no longer makes such fun, definatelly. We cought a fellow with a girl! BMW, drive back, 140km/ph rain and winding roads through the mountains. AMEN. We crossed the border! In Geneva it was still rainig, we left the car - actually ran out - and of course finished in favorite places with wifi McDonald never disappoints in this case :D

Of course, we forgot about the fact that they don't use euro, but the price... need t admit UNIVERSE. I've had enough of this day, I felt like if things won'y dry up me and my stuff will be like stinking carrion. I booked a hostel (most expensive in my career) for 35 euros for a place in the room (this was the CHEAPEST!). Tomorrow resorted to Munich, no future with these prices: D D. went to the airport and had a mega luck, because they have custom to close it for every single night.




Maybe one day i will come back here. When I will be rich and famous :D

In the hostel, as in the hostel - bunk beds, a cultural mix, a lot of Asians. I think I took a shower for 40 minutes (who invented the hostel showers "on the" - annoyance, I had to finally make up for three days! Hanged washing almost in the whole room. Tomorrow I hope it won't be raining because my plastic poncho landed in the basket (I recommend checking for the future what you buy - mine turned out to be short sleeves, great idea for protection from the rain, fully recommend!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz