English version below polish :)
Taka ze mnie gapa, że zapomniałam zaktualizować bloga pod kątem tego roku. O co chodzi tym razem?
Plan azjatycki na 2014 rok wypalił (chociaż zakładałam odwiedzić większy obszar dobrze, że skończyło się na 4 krajach - resztę zostawię sobie na później) Szczerze mówiąc o lepszym wypadzie nie mogłam marzyć :) Mimo kilku wypadków i nieszczęśliwych wydarzeń nie zmieniłabym NICZEGO. Będę robiła co w mej mocy żeby przekazać w "azjatyckiej blogowej sekcji" co zapamiętałam, co jest w jakiś sposób wartościowe i co może pomóc w planowaniu podbijania owego kontynentu ;) A i ja w ten sposób będę miała mały poprawiacz humoru i pamiętniczek na szare angielskie dni ;)
Cóż, plany... nie lubię tego słowa. Kojarzy mi się z przymusem - zaplanowane? Tak musi zostać i być. Powiedzmy, że w tym roku wymyśliłam sobie work&travel w Australii (chyba, że wygram miliony w totka - wtedy dostanę na łeb i pewnie do głowy przyjdzie mi tyle pomysłów, że trzeba będzie mnie związać i zamknąć w piwnicy). Co do Australii - jest kilka rzeczy bez których ani rusz żeby dostać wizę (o których pisałam TUTAJ) i w tym celu pojawiłam się na angielskiej ziemi. Zarobię trochę funtów, poprawię angielski - ogarnę jakąś szkołę albo certyfikat, wrócę do domu - wytulę wszystkich na zapas i ucieknę do Australii.
Korzystając, że jestem w UK pozwiedzam okolicę gdy postanowię, że potrzebuję trochę wolnego. Na liście między innymi: Londyn - moja mała miłość, Edynburg, Cambridge (bo blisko), Swansea i cholera wie co mi jeszcze do głowy przyjdzie.
ENG version :)
Sooooo scatterbrained! I forgot to update the blog for this year. What's this time?Plan
for 2014 Asian somehow worked out (although I assumed a larger area to visit and ended up 4 countries - I will leave the rest for later) and frankly couldn't be better :) Despite several obstacles, and the
consequences I wouldn't change anything. I'm going to put into Asian section of what is valuable and what can help somebody in any way. And for me it will be good humor-correcton and a diary for gray English days ;)
Plans... Damn, I don't like that word. It reminds me of compulsion - planned? Must. Let's
say that this year I made up for myself work&travel in Australia
(unless I win milions in the lottery and my brain will explode). There are a few things required to get a visa which I mentioned HERE and to this end I appeared on English soil. Gonna earn
some pounds, improve my English - overtake a school or get nice certificate, I
get home - hug everybody around and run away to Australia.
Being in UK is also good thing cause I can easily explore the area when I will decide that I need some time off. In the list among other things: London - my tiny love, Edinburgh, Cambridge (soooo close), Swansea and hell knows what else which come to my mind.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz